What's new?
Od 17.11 nie planuje notek! Bo to mi po prostu nie wychodzi.

Od 29.10.2014 zaczynam wykonywać wybrane zamówienia.

Szablon widnieje od 28.04.2016. Wykorzystane instrukcje zostały umieszczone w podstronie Credits.

Szablon powinien działać we wszystkich przeglądarkach (działa najlepiej w Google Chrome oraz Operze, z Mozillą Firefox i Safari będę niedługo walczyć) i w większości rozdzielczości (sprawdzałam to kilka razy).

Recomend
Brak znanych mi imprez. :(

Lets begin with a New Year


Nie ma to jak zakończyć stary rok chorobą, i przy okazji rozpocząć nowy chorobą. Dosłownie kilka dni przed Sylwestrem, tak dokładnie to w czwartek, rozchorowałam się na całego. Gorączka 39,4. Ból wszystkich mięśni i stawów. Po prostu masakra. A miałam tyle spraw jeszcze do załatwienia. Jednak od czwartkowego wieczoru, gdy wróciłam do domu, to już na dwór nie wychodziłam w ogóle. Dopiero jutro, gdy będę musiała zwlec się rano z łóżka do pracy, będę mogła opuścić ściany mojego mieszkania.

Ogólnie, to... Chciałam dzisiaj zrobić takie podsumowanie minionego roku, bo prawdę powiedziawszy to wydarzyło się bardzo dużo rzeczy. Tak dużo, że mam nadzieje, że o niczym nie zapomnę. Od czego powinnam zacząć? Hmm... Może od stycznia ubiegłego roku? Tak, to będzie idealne rozpoczęcie podsumowania.

A więc tak... Rok temu podczas Sylwestra pokłóciłam się z ówczesnym chłopakiem. Co za skutkowało tym, że kilka dni później zakończyłam, nie mający dla mnie od pewnego już czasu, związek. Dość krótki związek, bo trwający raptem 3 miesiące. Szczerze? Po prostu czułam, że każde z nas zmierza w całkiem inną stronę. Chce czego innego od życia. I że taki układ na dalszą metę nie będzie mieć w ogóle sensu.

Z początkiem Nowego Roku postanowiłam też wrócić na One Rehash i nieco zmienić jego formę. Właśnie przez to, macie okazję czytać tutaj moje przemyślenia, które związane są z przeróżnymi tematami. Powiem Wam szczerzę, że... Taka forma blogowania odpowiada mi dużo bardziej obecnie. Bo czasu na grafikę nie mam aż tyle jak kiedyś. A nawet jeśli go mam, to wolę go spędzić czytając książkę, wychodząc ze znajomymi albo... to już nie koniecznie wolę, a muszę... wykonując projekty na uczelnię.


Kolejnym postanowieniem noworocznym było... Poprawienie mojego opowiadania, a raczej czegoś na miarę książki. Tutaj muszę przyznać, że zaczęłam burzliwie pracę nad tym postanowieniem niemal od samego początku. I wciąż jeszcze nie poprawiłam tej całej sterty zapisanych stron. Dlaczego? Bo koncepcja, jaką miałam wcześniej, czyli jakieś 6 lat temu, gdy zaczęłam pisać tą historię była całkiem inna od tej, która zaczęła mi się nasuwać podczas poprawiania książki. Stwierdziłam, że kilka postaci musi zniknąć. Kilka postaci powinno mieć inne relację z główną bohaterką. Przez chwilę zastanawiałam się również nad zmianą miejsca akcji, ale w końcu stwierdziłam, że... Jednak te miejsca, które wybrałam przy pierwszym zapisie są odpowiednie. I to wszystko... To wszystko przeplata się z moją stałą pracą, studiami i pracą dorywczą. A uwierzcie, że poprawić jakieś 100 stron A4 tekstu, nie jest tak łatwo. Szczególnie, gdy ma się coraz to nowe pomysły na rozwiązanie jakiejś sytuacji. Albo gdy pierwowzór pasuję tak bardzo, że aż nie wiadomo jak się za niego wziąć, żeby tego nie schrzanić i nie napisać całkiem nowej historii.

Co było dalej? Hmm... Luty przebiegł na zaliczaniu wszystkiego na uczelni. Egzaminy i ostatnie kolokwia oraz poprawki. Byłam też w odwiedzinach u Erenae i to prawie, że w jej urodziny. Byłyśmy wtedy w kinie na Planecie Singli, na którym uśmiałyśmy się tak, że w sumie się też popłakałyśmy. Także ten weekend jak najbardziej mogłam zaliczyć do udanych. W marcu za to zaszalałam i... Założyłam konto na Tinderze. Nie wiem co mnie w sumie wtedy naszło. A może wiem... Czysta ciekawość aplikacji, na podstawie której została stworzona aplikacja do wyżej wymienionego filmu. Poznałam przez to kilka osób. Z jednym facetem się nawet spotkałam... I to dwa razy. Jeśli śledziliście wpisy na moim blogu to pewnie zgadujecie teraz o kim mowa.


Tak więc przechodzimy do podsumowania tego co działo się w kwietniu... A w kwietniu byłam w Krakowie, na spotkaniu właśnie z owym facetem. Na początku wydawał się na prawdę fajnym i zabawnym kolesiem. Spędziłam z nim miło czas, nie powiem. Do przystojnych też należy, ale... Coś potem zaczęło nie grać. Potem przyszedł maj i zapierdziel w pracy i na uczelni. W między czasie odezwała się do mnie moja przyjaciółka z wiadomością, że się zaręczyła. No byłam w totalnym szoku. Dlaczego? Bo zawsze powtarzała, że ona "nigdy, prze nigdy nie wyjdzie za mąż". A tu proszę. W tym roku będzie jej ślub! Cóż, podczas naszego spotkania poprosiła mnie o to, żebym była jej druhną. Co za tym idzie... Szykuję się jeszcze lepsza impreza.

W czerwcu było wesele u mojej koleżanki z liceum, na które jednak nie dałam rady pójść. Niestety akurat w ten weekend, w który wypadało wesele, miałam zjazd i do tego ważne kolokwium. Ponad to dowiedziałam się o pewnej sprawie, i cała chęć pójścia na to wesele prysła. Ale jest jeden plus tego wszystkiego. W końcu zaczęłam chodzić w soczewkach! Na ogól chodziłam w okularach, a ten kto nosi okulary wie, że jest to czasami niezłe obciążenie dla naszego nosa. Najgorszą rzeczą w czerwcu była choroba mojej suni. To był najgorszy cios jaki mogłam dostać. I chyba sami to zauważyliście po moich postach, w których opisywałam przebieg jej choroby.

Potem nastał lipiec i upragniony urlop w pracy. Czekałam na niego od początku czerwca, planowałam gdzie pojechać i... W końcu padło na Zakopane, w którym i tak już wiele razy byłam. Wybrałam się wtedy sama, samochodem! Nadmienię, że do Zakopanego mam jakieś 350 km. Do tego, chciałam się spotkać jeszcze kolegą z czasów studiów w Nowym Sączu, więc zahaczyłam o Kraków, po raz drugi w ciągu kilku miesięcy. W Zakopanem padało, więc większość czasu spędziłam popijając wino i gapiąc się w monitor mojego laptopa, na którym poprawiałam ostro moją książkę. Tak, taki odpoczynek to dla mnie coś fajnego. Odpowiedni klimat, spokój, bo nikt mi nie przeszkadzał. Po prostu było idealnie. Mogłam się zaczytać, zastanowić nad tym co chcę poprawić i jak ująć te nowe rzeczy. Gdy wracałam, spotkałam się jeszcze z tym chłopakiem od Tindera, ale już w jego rodzinnym mieście, bo akurat przez nie przejeżdżałam.


Następnie przyszedł sierpień. Chyba najgorszy miesiąc w całym ubiegłym roku. Perle się pogorszyło i... I musiałam się z nią pożegnać. Już na zawsze. To była na prawdę najgorsza i najtrudniejsza decyzja jaką musiałam podjąć. Walczyłam z samą sobą, żeby się nie załamać. I wiecie co? Średnio mi to wyszło. Byłam tak przybita, że wciąż mi się wydawało, że słyszę jak idzie po przedpokoju. Jak jej pazurki uderzają o panele przy każdym stąpnięciu. Wydawało mi się, że jest tuż obok mnie, gdy zasypiałam. Budziłam się w nocy, żeby sprawdzić czy na pewno oddycha i łapałam się na tym, że już jej nie ma. I nie miałam z kim o tym porozmawiać, bo... Rodzina uważała, że nie powinnam być przy jej uśpieniu, że źle to przeżyję. Ale i tak bym to przeżywała tak samo! Perła była członkiem mojej rodziny przez pięknych 14 lat. Tego tak łatwo nie da się zapomnieć, wymazać z pamięci. Do tej pory się łapie na tym, że trzeba przecież wyjść z nią na spacer czy ja nakarmić.

No i doszłam do września. Miesiąca, który przyniósł... nieoczekiwane zmiany. Nie planowana impreza w formie wesela z facetem, którego nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Szalone, ale... Nie żałuję. Nie żałuję ani przez chwilę, że dałam się namówić przyjaciółce na to, żeby z nim pójść. Bo... poznałam fajnego, zabawnego, szalonego, zwariowanego, przystojnego i wspaniałego faceta. Faceta, który sprawia, że się uśmiecham niemal za każdym razem, gdy do mnie zadzwoni. Za każdym razem, gdy go widzę. Nawet ta pierdzielona odległość nie przeszkadza nam w ciągłym kontakcie. 

Wraz z październikiem rozpoczęłam trzeci rok studiów na informatyce. W końcu z określoną specjalizacją, którą są aplikację internetowe. Czyli ogólnie będę robić to co uwielbiam. Czyli tworzyć grafikę i projektować strony oraz aplikację mobilne. No i tak mi zleciał szybko cały październik, że nagle zrobił się listopad i... Odbyła się moja pierwsza podróż samolotem... W dodatku do Paryża! Gdzie mogłam się w końcu zobaczyć z Nim po dłuższym czasie. Spędzić z Nim chociaż te dwa dni. Naładować się pozytywną energią u Jego boku. Zobaczyłam kilka na prawdę pięknych zabytków, o czym zresztą pisałam w jednym z poprzednich postów. I żałowałam tylko, że musiałam tak szybko wracać do Polski i tej szarej rzeczywistości.


Przyszedł grudzień i... zapierniczał jak szalony. Pełno projektów na uczelnie. Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Stała praca i praca dorywcza... Po prostu nie wyrabiałam. Aż w końcu przyszły Święta Bożego Narodzenia, których nie poczułam aż do momentu Wigilii. Dopiero siedząc przy Świątecznym stole poczułam, że faktycznie... Że Święta jednak przyszły. A potem jeszcze spadł śnieg i zrobiło się tak biało. Tak mega magicznie. Święta ogólnie spędziłam wraz z rodziną. Ale brakowało mi jednej osoby... A mianowicie Jego. Mimo, że wiedziałam, że nie da rady przyjechać do Polski na ten właśnie okres, to... Chyba podświadomie liczyłam, że może jednak się coś zmieni. Że będę mogła się z Nim zobaczyć, przytulić i... ogólnie spędzić z Nim czas. Za to zrobił mi miłą niespodziankę podając dla mnie prezent przez swojego brata. Kurcze... Nie spodziewałam się tego kompletnie. I... Jeśli teraz to przeczytasz (a jestem pewna, że tu zajrzysz i przeczytasz ten post do końca) to... Prezent dla Niego był totalnym spontanem, bo powiedział mi o prezencie dla mnie 25 grudnia, a 26 grudnia jego brat miał mnie odwiedzić. Więc cóż... Zrobiłam szybki prezent dla tego kochanego faceta.

No i zaczął zbliżać się Sylwester, a ja się rozchorowałam. Jak już zresztą wspomniałam na początku posta. Więc od czwartkowego wieczoru prawie cały czas leżałam i starałam się wykurować.

Jak mogę podsumować rok 2016? Jako mega udany, mimo wszystko. Było kilka podróży. Nowych znajomości. A kto wie, co przyniesie 2017 rok. Może będzie tego jeszcze więcej. Chociaż... Co do jednego to... Chyba bym wolała, żeby tylko się już... rozwijało.


Wszystkiego dobrego w Nowym 2017 Roku kochani!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by kass.
With help: subtelpatterns, mruwisko, rinne-tworzy.